RECENZJA KSIĄŻKI "WANDA. OPOWIEŚĆ O SILE ŻYCIA I ŚMIERCI. HISTORIA WANDY RUTKIEWICZ" ANNY KAMIŃSKIEJ
Jaką osobą była prawdziwa legenda polskiego himalaizmu? Po lekturze śmiało można powiedzieć, że ambitną kobietą wciąż głodną sukcesów, bezkompromisową i upartą. Zawsze chciała być najlepsza. Nie interesowało ją drugie miejsce, zawsze dążyła do tego, żeby być pierwszą. Jak sama przyznała jej największym życiowym sukcesem było to, że jako pierwsza kobieta zdobyła K2. Była także inicjatorką kobiecych wypraw w wysokie góry. Swoich kolegów i koleżanki wyprzedzała pod każdym względem. Być może właśnie dlatego nie zawsze była odbierana pozytywnie przez współtowarzyszy swoich wypraw, czasem także głośno krytykowana.
To kobieta o dwóch twarzach. W górach odważna indywidualistka, nie zawsze licząca się ze zdaniem innych, tylko za wszelką cenę dążącą do osiągnięcia swoich celów. W życiu codziennym raczej spokojna, poukładana i chętna do pomocy innym. Po zdobyciu Mount Everestu chce skupić się na prowadzeniu "normalnego" życia i pracy zawodowej. Kiedy to okazuje się niemożliwe ucieka w góry i postanawia zrealizować swój autorski program "Karawana do marzeń", czyli zdobycie Korony Ziemi. Oczywiście tutaj też nie chce być trzecią po Messnerze i Kukuczce, po raz kolejny pragnie być pierwszą. Dlatego próbuje czegoś nowego i wymyśla swój sposób wejścia na ośmiotysięczniki. Chociaż jej pomysł przez większość środowiska alpinistycznego z góry skazany był na porażkę, Wanda była bardzo zdeterminowana, żeby osiągnąć sukces. W jednym z wywiadów mówiła, że zginie w górach. Tak właśnie się stało. Podczas zdobywania dziewiątego ośmiotysięcznika zaginęła w Himalajach. Nikt nie widział jej śmierci, nikt nie odnalazł jej ciała. Zaginięcie Wandy Rutkiewicz do dziś owiane jest tajemnicą.
Książka podzielona jest na trzy części: Dom, Góry i Tajemnica. W pierwszej części autorka zamieściła bardzo wiele wspomnień i informacji na temat pochodzenia rodziny Wandy i jej dzieciństwa. Być może to sprawiło, że książka nie wciągnęła mnie od pierwszych stron. Kolejne części, które opisują pierwsze wyprawy, jej sukcesy i porażki, czyta się już naprawdę bardzo szybko. Anna Kamińska z pewnością poświęciła bardzo wiele czasu na dotarcie do bardzo dużej ilości osób, których wspomnienia stworzyły bardzo ciekawą biografię Wandy. Po jej lekturze można mieć mieszane uczucia odnośnie pewnych zachowań bohaterki, ale autorka w żaden sposób jej nie ocenia. Pozostawia to czytelnikowi.
Po raz kolejny okazuje się, że górskie sukcesy nie zawsze idą w parze z osobistymi. Wyprawy stają się wtedy sposobem na życie i jednocześnie na ucieczkę od codzienności. Paradoksalnie można zdobywać najwyższe góry świata i nie móc do końca odnaleźć się na nizinach.
Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego mamy dla Was konkurs, gdzie do wygrania są trzy książki autorstwa Anny Kamińskiej "Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci. Historia Wandy Rutkiewicz". Co trzeba zrobić, aby je zdobyć? Wystarczy odpowiedzieć na pytanie:
Gdybyś za miesiąc mógł/mogła zdobyć dowolny szczyt, którą górę byś wybrał/wybrała i dlaczego?
Pamiętaj, żeby uzasadnić swoją wypowiedź, ponieważ to dla nas główne kryterium wyboru zwycięzców.
Konkurs trwa do 19.11.2017 roku do północy. W poniedziałek 20.11.2017 roku w tym wpisie ogłosimy zwycięzców.
Szczegółowy regulamin konkursu znajduje się tutaj.
Powodzenia! :)
WYNIKI KONKURSU
Dziękujemy bardzo za wszystkie odpowiedzi. Chociaż nie było łatwo, wybraliśmy 3 zwycięzców, do których trafi książka Anny Kamińskiej "Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci."
1. Marzena
"Ja bym się wybrała na Rysy, nie dlatego, że to najwyższy szczyt w Polsce, ale dlatego, że chciałabym opisać tę wędrówkę mamie. (...)"
2. Patrycja
" (...) Toblerone to moj must have w górach, wiec jeśli mogłabym zrobic szczyt o jakim juz od dawna myśle to byłby to zatykający dech w piersiach i oszałamiający Matterhorn (...)"
3. Mariola
"(...) moim marzeniem jest szczyt Kościelec do którego dwa razy miałam podejście i przez matkę naturę zrezygnowałam bo z nią nie wygram. (...) "
Serdeczne gratulujemy! :)
Prosimy o przesłanie maila z Waszymi adresami na goromaniacy.pl@gmail.com
Gdybym mogła za miesiąc zdobyć dowolny szczyt, wybrałabym K2! Jest to wyjątkowy szczyt, ponieważ to na nim, jako pierwsza kobieta na świecie stanęła właśnie Wanda Rutkiewicz. Chciałabym móc zdobyć K2 i choć przez chwilę poczuć się jak jedna z legend poslkiego himalaizmu wśród płci pięknej - Wanda Rutkiewicz ☺
OdpowiedzUsuńGdybym za miesiąc mogła zdobyć dowolny szczyt chciałabym w końcu zabrać moje dzieci na Rysy... Wciąż nie mam na to odwagi, choć zeszły już ze mną wiele norweskich szlaków, mają kilometry nowozelandzkich ścieżek w nogach, a nasz własny szczyt wciąż jeszcze w sferze marzeń. Chyba czas już nadszedł :-)
OdpowiedzUsuńGdybym za miesiąc mógł zdobyć dowolny szczyt....hmmm....trzeba wziąć pod uwagę, że to już mocno warunki zimowe będą w wyższych partiach, no i to, że spontaniczny, dalszy wyjazd nie wchodzi w grę że.wzgledu na pracę...;-)
OdpowiedzUsuńA co tam !!! Dawno w Bieszczadach nie byłem, więc nie będę wymagający i zrobiłbym sobie spacerek na Tarnicę żeby napić się tam dobrej herbaty z termosu:-) z wiśniówką ! ��
Ja bym się wybrała na Rysy, nie dlatego, że to najwyższy szczyt w Polsce, ale dlatego, że chciałabym opisać tę wędrówkę mamie. Sama chodzi po gorach, ale niższych, ponieważ ma lęk wysokości i jeśli wchodzę gdzieś wyżej, zawsze nagrywam jej filmik, robie zdjecia, zdaje relacje. Na Rysach mnie jeszcze nie bylo a chciałabym aby mama "przeżyła" je ze mną 😊
OdpowiedzUsuńGratulujemy! Książka trafia do Ciebie :) Prosimy o kontakt mailowy :)
UsuńGdybym za miesiąc mogła zdobyć dowolny szczyt wybrałabym Szpiglasowy Wierch. Jakim szlakiem bym poszła ? Odpowiedź brzmi bardzo prosto zaczynając od Palenicy Białczańskiej, przechodząc przez Wodogrzmoty Mickiewicza,zaliczając Wielką Siklawę, gdzie jest to wyjątkowe miejsce, w którym ujrzysz pośród rozproszonych kropli tęczę, co dodatkowo dodaje uroku temu miejscu jest to po prostu piękne. Na szlaku widzisz powoli wyniosłe drzewa, które ustępują miejsca swoim bardziej skarłowacianym "kuzynom", wokół biegnie kosodrzewina i jarzębina, które w magiczny sposób przyozdabiają krajobraz górski. Ale nie myśl sobie, że taki widok będzie trwał wiecznie, bo za chwilę idąc Wielkim Stawem Polskim zaczynają się łańcuchy, wtedy "Szpiglas" nie wygląda specjalnie groźnie, ale szlak na przełęcz wydaje się stromy. Jeśli pokonasz tą część wędrówki dalej pojawia się Rozstaj dróg za Wielkim Stawem Polskim. Można tam ujrzeć w pobliżu tablicę upamiętniającą śmierć Stanisława Bronikowskiego. Usiądź na chwilę, zjedź coś, przebierz buty, zmień koszulkę na nową, zacznij głęboko oddychać i poczuj ten rześki klimat jaki jest wokół Ciebie. Wstań i kieruj się żółtym szlakiem na Szpiglasową Przełęcz a poźniej na Szpiglasowy Wierch. Jest już coraz bliżej, ale jednak szlak na "Szpiglas" to trawerczy zbocz, który wije się zakosami po samą przełęcz. Dochodząc na ten upragniony szczyt widzisz piękno głównej grani Tatr, jak i drugiego kraju jakim jest Słowacja. Czyż to nie jest piękne być w dwóch krajach na raz ? Mój upragniony Szpiglasowy Wierch będzie pierwszym dwutysięcznikiem w mojej górskiej wyprawie. Czym więc dla mnie będzie ta wyprawa ? Przede wszystkim ogromnym wysiłkiem, z którym łączy się siła, pobudzenie wszystkich zdolności, a na samym końcu przyjemnością. Góry to także dla mnie wielka miłość i pasja, dzięki której można powiedzieć " idę w góry i wracam szczęśliwie"
OdpowiedzUsuńGdybym za miesiąc mogła zdobyć dowolny szczyt wybrałabym Starorobociański Wierch, który w warunkach zimowych musi być cudny. Zdobyłam go w sierpniu i panoramy jakie z niego ujrzałam na Tatry Wysokie szczególnie mnie oczarowały. W warunkach zimowych 11 listopada zdobyłam Kasprowy Wierch. Nie mam jeszcze zbyt dużego obycia w górach zimą, dlatego zdecydowałam się wybrać szczyt Tatr Zachodnich. Tym bardziej podziwiam Wandę za wszystkie jej wyczyny. Wychodząc na Kasprowy w smagającym twarz wietrze mogłam jedynie domniemywać jak czują się i z jakim żywiołem mierzą się himalaiści zdobywający ośmiotysięczniki, których nigdy nie zasmakuję...
OdpowiedzUsuńZa miesiąc? Gerlach- Król Tatr, tak jak Wanda jest królową polskiego himalaizmu. Nocleg już zarezerwowany, liczymy na dobre warunki i działamy. :) Marzenia trzeba realizować, liczę na relacje każdej osoby pozostawiającej tu komentarz, do boju Goromaniacy. :) 😀😀😂
OdpowiedzUsuńGdybym mógł zdobyć za miesiąc jakąś górę wybrałbym k2 i pojechał z Polską czołówka najlepszych himalaistów była by to wyprawa życia mam nadzieje ze zdobędą k2 zima dla Polaków jest to ostatni nie zdobyty szczyt zima
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKocham góry za to ze mogą tam czerpać garściami takie wrażenia estetyczne jak nigdzie indziej, ale jest tez drugi powód mojej górskiej miłości, po całym dniu spędzonym na szlaku czy tez na wspinie w gorachmoge bezkarnie zajadać sie czekolada 😅 Toblerone to moj must have w górach, wiec jeśli mogłabym zrobic szczyt o jakim juz od dawna myśle to byłby to zatykający dech w piersiach i oszałamiający Matterhorn, cóż to byłaby za uczta na szczycie ktory juz od dawna ozdabia logo Toblerone 😁😁😁
OdpowiedzUsuńGratulujemy! Książka trafia do Ciebie :) Prosimy o kontakt mailowy :)
UsuńGóry... Czy to ważne który kraj, które pasmo, który szczyt? Czy ważna jest wysokość, wybrana droga, pora roku? Oczywiście, że jest w mojej głowie konkretny szczyt, konkretna wysokość, konkretna droga :) ale tak naprawdę wiem, że ten szczyt to będzie za mało. Po nim będzie kolejny, może wyższy, może trudniejszy. Bo niedosyt gór zawsze we mnie będzie. Więc nie ważne gdzie, ważne, żeby tam być, oddychać ich powietrzem, wygrzewać się w ich słońcu, chłonąć wzrokiem bogactwo ich barw. Poczuć się najlepiej na świecie po prostu zdejmując buty :) Po prostu być, i nie myśleć o niczym.
OdpowiedzUsuńPodchodząc racjonalnie do tematu sądzę, że jest mało czasu na zorganizowanie dalszej wyprawy. W Tatrach nie spełniłem wszystkich marzeń. Zakładam, że stawiałbym na Tatry, a dokładnie mówiąc byłby to Kościelec.
OdpowiedzUsuńGdybyś za miesiąc mógł/mogła zdobyć dowolny szczyt, którą górę byś wybrał/wybrała i dlaczego?
OdpowiedzUsuńGdybym miała wyjechać za miesiąc to odpowiedz moja jest prosta w Tatry a dokładnie moim marzeniem jest szczyt Kościelec do którego dwa razy miałam podejście i przez matkę naturę zrezygnowałam bo z nią nie wygram. Kościelec jest moim wyzwaniem , marzeniem nie spełnionym ..a marzenia się spełniają i wiem że góra nie ucieknie a ja kiedyś wejdę spełnić te marzenie :)
Gratulujemy! Książka trafia do Ciebie :) Prosimy o kontakt mailowy :)
UsuńDzięki ☺️☺️
UsuńAconcagua ponieważ wygląda jak góra z dziecięcych rysunków (bardzo lubię to porównanie) <3.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńGdybym tylko mogła wybrać szczyt to byłaby to Babia Góra jak mówi jedna z legend to kochanka zbójnika, która skamieniała z żalu widząc, jak niosą jej zabitego ukochanego. Czuję, że ten szczyt jest drogą wyzbycia się żalu jaki noszę w sercu, spotkania twarzą w twarz z tym, czego w sobie nie rozumie. Myślę sobie,że aby dostrzec piękno Babiej Góry trzeba poświęcić jej czas i przebyć drogę w głąb jej piękna, wysłuchać,co w pozornej ciszy ma do powiedzenia- tak jak nowo poznanego człowieka. Góry to cisza i szukanie własnej tożsamości oraz opatrunek na każdą ranę zadaną sercu. Choć one, tak jak wspomniałam wcześniej pozornie milczą, to mocno „przytulają” do siebie każdego udręczonego życiem wędrowca.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMarzę o zdobyciu gruzińskiego Kazbeka. Kilka lat temu podeszłam do lodowca Gergeti, leżącego na trasie na szczyt. To był pierwszy raz, kiedy widziałam na własne oczy lodowiec - ten księżycowy, odludny krajobraz wzruszył mnie do łez, sprawiając, że poczułam się samotna i jednocześnie "na swoim miejscu". Moment zespolenia i pełnej zgody ze swoim zmęczonym ciałem. Niezapomniane wspomnienie, które przypomina mi, co jest dla mnie najważniejsze w przebywaniu wśród gór. Od tamtego czasu ciągnie mnie na Kaukaz i marzę o kursie wspinaczkowym, by zdobyć tę górę, która tak mnie zainspirowała.
OdpowiedzUsuńJako patriotka lokalna z ogromną przyjemnością wybrałabym się w rodzinne strony, żeby móc zobaczyć wschód słońca z Trzech Koron w Pieninach. Z tym szczytem wiąże się wiele pięknych wspomnień z czasów dzieciństwa. Na tych trasach powstawały pierwsze odciski na piętach i rodziła się miłość do wędrowania. Z miłością do gór natomiast już się urodziłam:) Patrycja Brotoń
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawa recenzja:) czytałam z przyjemnością:D
OdpowiedzUsuń