Poranki w Bieszczadach do łatwych nie należały ;) Ale nie dlatego, że nie mogliśmy rano wstać albo nie byliśmy w stanie ;) To rano właśnie okazywało się czy pogoda będzie łaskawa i czy uda nam się wyruszyć na szlak. Bo niestety pogoda trafiła nam się kapryśna i zdarzyło się, że obudziła nas niezła ulewa i o wędrowaniu tego dnia nie było mowy.
Ale tym razem na złą pogodę nie możemy narzekać. Od rana na niebie pięknie świeciło słońce, Sylwia już wiedziała, że widoki będą genialne, więc nie chowała nawet aparatu do plecaka ;) Kiedy wysiedliśmy na przydrożnym parkingu szlakowskaz wskazywał, że za niecałe 3 godziny będziemy na szczycie Wielkiej Rawki. Jak się okazało byliśmy tam nawet wcześniej ;)
Dodatkową atrakcją było to, że mieliśmy szlak na wyłączność! Musimy przyznać, że nie zdarza nam się to często, a pierwszych turystów spotkaliśmy dopiero na górze. Początkowo niebieski szlak wiedzie przez las, cały czas jest to w miarę łagodne podejście. Kiedy myśleliśmy, że jesteśmy już na miejscu (GPS tak pokazywał) okazało się, że przed nami tzw. kulminacja Wielkiej Rawki, czyli ściana o dosyć dużym nachyleniu u szczytu której znajdował się nasz cel. Ostatnie podejście dało nam się lekko we znaki, ale było warto. Zdecydowanie! Śniadanie z widokiem na Połoniny i Tarnicę smakowało wyśmienicie!
Będąc na Wielkiej Rawce trzeba koniecznie pójść na Kremenaros, czyli Krzemieniec. Jest to jedyny w Bieszczadach i w całej Polsce szczyt trzech państw: Polski, Słowacji i Ukrainy. Od 2000 roku stoi tam trójkątny słup z godłami graniczących państw, tzw. tripleks.
Podczas powrotu z Krzemieńca na Wielką Rawkę odbyliśmy krótką rozmowę ze strażnikami granicznymi, którzy ze względu na sytuację polityczną w Państwie zza wschodniej granicy dosyć szczegółowo wypytywali się o turystów z Ukrainy. Kiedy ponownie weszliśmy na Wielką Rawkę spotkaliśmy już o wiele więcej turystów. Po kolejnej sesji zdjęciowej ruszyliśmy w kierunku Małej Rawki. Piękna pogoda sprawiła, że i tak już często używany aparat rozpalił się do czerwoności. Piękne widoki min. innymi na Tarnicę, Połoninę Wetlińską i Caryńską. W drodze na "mniejszą siostrę Rawki" mijamy wielki betonowy słup, który jest pozostałością po stanowisku geodezyjnym.
Szczyt Małej Rawki wita nas porywistym wiatrem. Obowiązkowa sesja foto (jednej parze tak się spodobała, że zrobili sobie podobną ;)) chwila odpoczynku i ruszamy w drogę do bacówki. Zielony szlak jest dość stromy i drewniane poręcze bardzo ułatwiają zejście i wspomagają wspinaczkę.
W przytulnej bacówce pod Małą Rawką zjedliśmy pyszne naleśniki. Niewielkie schronisko ma swój niepowtarzalny klimat. Nie jesteś tam anonimowy, bowiem kiedy zamawiasz pyszności do jedzenia jesteś wołany po nie po imieniu. Bardzo miły zwyczaj :) Po pysznym jedzonku przyszła pora na krótką drzemkę :P Tzw. pół godzinki dla słoninki na łonie natury to jest to!!!! :)
Kolejny dwudziestominutowy spacer i dochodzimy do Przełęczy Wyżniańskiej - mety naszej wycieczki! Chwilę czekamy na busa do Wetliny i późnym popołudniem docieramy na nocleg.
Szczyty Wielkiej i Małej Rawki nie cieszą się aż tak dużą popularnością wśród turystów jak Połoniny czy Tarnica. A naszym zdaniem to wielka szkoda, bowiem pod względem widokowym Rawki wcale nie są od nich gorsze. Z Rawki roztaczają się bowiem jedne z najpiękniejszych bieszczadzkich panoram. Przy dobrej widoczności godzinami można podziwiać między innymi masyw Tarnicy i Szerokiego Wierchu czy wspomnianych Połonin: Wetlińskiej czy Caryńskiej.
0 komentarze:
Prześlij komentarz