Wczesna pobudka i szybkie wyjście na szlak - taki był plan, który z powodu mocno niesprzyjającej pogody uległ zmianie. W centrum cierpliwie czekaliśmy przy kawie, kiedy tylko przestało padać ruszyliśmy w drogę.
Klimczok (1117 m n.p.m.) i Szyndzielnia (1001 m n.p.m.)
Wszystkich smutasów, narzekających i wiecznie niezadowolonych musimy zmartwić.. W schronisku na Klimczoku panują rygorystyczne przepisy ;)
Mistrzostwo świata - zupa borowikowa z grzankami!
Byliśmy też pod skocznią :)
Aż żal było wyjeżdżać, kiedy ostatniego dnia na niebie pojawiło się słońce i wreszcie przestało padać. Ale jakby nie było wyjazd zaliczamy oczywiście do udanych :)
PS Krótka refleksja o przekornym czasie:
Kiedy na coś czekasz, czegoś bardzo chcesz dłuży się niemilosiernie. Kiedy w końcu masz to czego chciałes czas jakby nagle przyspiesza i biegnie jak szalony. Rano chyba większośc z nas dużo by dała za chociaż jeszcze dziesięciominutową drzemkę, a z kolei ostanie dziesięć minut stojąc w korku do pracy czy na zajęcia tak bardzo nam sie dłuży? Tak samo jest w górach. Czekasz na wyjazd, najpierw odliczasz tygodnie, potem dni, na końcu godziny... A kiedy już tam jesteś czas zdecydowanie biegnie zbyt szybko... Schronisko za schroniskiem, szczyt za sczytem i nagle okazuje się, że trzeba wracać do domu! A przecież jest jeszcze tyle do zdobycia... Też tak macie?
Ależ zagęszczenie informacji na tym pierwszym szlakowskazie :)
OdpowiedzUsuńNawet najbardziej wybredny turysta znajdzie cos dla siebie ;)
OdpowiedzUsuńśliczne zdjecia i super wyprawy :-)
OdpowiedzUsuń